Kalendarz
Gioacchino Rossini „Il Turco in Italia” w WOK
11 i 12 stycznia, godz. 19.00 w Warszawskiej Operze Kameralnej
Gdyby chcieć napisać trzytomowe dzieło o Gioacchino Rossinim, jako o człowieku renesansu, pierwszy tom dotyczyłby jego twórczości, drugi opisywałby wspaniałego sybarytę, a trzeci mógłby być traktatem o zmarnowaniu licznych szans, smutku i niespełnieniu. Bo to nie kto inny, jak właśnie twórca „Il Turco in Italia”, artysta, który twierdził, że muzyka jest językiem harmonii, zaprzestał pisania oper po 38 dziele mając… 38 lat! I to uczynił człowiek, który – jak sam mówił – „Dajcie mi listę rzeczy oddanych do pralni, a zrobię z tego operę”. Do opery nigdy więcej nie wrócił. Sam George Bernard Shaw w „The Illustrated London News” 5 marca 1892 r. napisał, że łatwość komponowania nie szła u Rossiniego z hardością, umożliwiającą obojętność na krytyki neapolitańskich oraz weneckich recenzentów i melomanów, których w kontekście oceny dzieła mistrza z Pesaro, nazwał wręcz ignorantami, postaciami lekkomyślnymi. Rossini wiedział, że mimo wielkiego talentu, ciągle jest niedoceniany. Bogaty, ale cyniczny, słynny ale ciągle strofowany mawiał: „Jedzenie, kochanie, śpiewanie i trawienie to cztery akty tej komicznej opery, jaką jest życie”. W pierwszym tomie, czysto muzycznym znalazłaby się opera „Il Turco in Italia”. Powstała w 1814 roku, pomiędzy kompletnie zapomnianymi: „Aurelianem w Palmirze” a „Zygmuntem”, o którym nawet sam twórca mówił jako o porażce. „Il Turco in Italia” musiała długo czekać na docenienie. Pisząc ją dla mediolańskiej La Scali, Rossini wiedział, że naraża się… krytykom weneckim (miasta te toczyły bój o prymat w dziedzinie opery). Paradoksalnie uderzenie przyszło z niespodziewanej strony. Mediolańscy krytycy i melomani uznali dzieło jako wtórne do „Włoszki w Algierze” wcześniej wystawionej w Wenecji. Chłodne przyjęcie sprawiło, że wykonano je tylko 12 razy. Nie przeszkodziło jednak mu odnieść sukcesu w Rzymie oraz pod zmienionym tytułem („l tutore deluso”) w Vicenzy. Po sukcesach w Paryżu, muzyczny świat na wiele lat zapomniał o „Il Turco in Italia”. Jak podaje znawca opery – Piotr Kamieński, na afisze wrócił w połowie XX wieku. W Polsce po 168 latach od warszawskiej premiery (1824) pokazano go w Poznaniu (1992) i 7 lat później w na naszej scenie w Warszawskiej Operze Kameralnej. Od półwiecza stanowi rossiniowski kanon opery komicznej. Reżyser: Jitka Stokalska, scenograf: Andrzej Sadowski, soliści: Selim – Artur Janda, Fiorilla – Aleksandra Olczyk; Geronio – Sebastian Szumski, Narciso – Aleksander Kunach, Prosdocimo – Stanislav Kuflyuk, Zaide – Anna Bernacka, Albazar – Tomasz Tracz. Orkiestra: Zespół Instrumentów Dawnych Warszawskiej Opery Kameralnej Musicae Antiquae Collegium Varsoviense, dyrygent: José Maria Florêncio, asystent dyrygenta: Jacek Brzoznowski. Tancerze: Marek Konopka, Paweł Kulik, Jacek Tarkwian. Zespół Wokalny Warszawskiej Opery Kameralnej – kierownik Krzysztof Kusiel-Moroz. Ruch sceniczny: Aleksandra Dziurosz. Reżyseria światła: Paulina Góral. Inspicjent: Renata Tokarska.
Liczba wyświetleń: 148
powrótSzanowni Państwo, jeżeli opublikowany artykuł nie jest prawidłowo odczytany przez czytnik ekranu, prosimy o przesłanie uwag do artykułu wraz z podaniem linka do informacji, której dotyczy pytanie. Postaramy się udostępnić bardziej czytelny plik.