Mazowsze serce Polski nr 5/20
Uznanie czy HEJT? Czy potrafimy docenić medyków?
2020.05.12 15:40 , aktualizacja: 2020.05.19 08:45
Autor: Monika Gontarczyk, Wprowadzenie: Jerzy Lipka-Wołowski
- Na zdjęciu Szymon...
- Jadwiga Gryziewska,...
- Kluczowa w skutecznej walce...
- Pracownicy Wojewódzkiego...
- Chociaż rączki mają małe,...
Od dwóch miesięcy lekarze i pielęgniarki robią wszystko, by ratować zdrowie i życie pacjentów chorych na COVID-19. Są na pierwszej linii frontu, pomagają złagodzić objawy, bo szczepionki wciąż nie wynaleziono. Pokonują strach, zmęczenie i zwątpienie. Troska i niesienie pomocy drugiemu człowiekowi to cel ich działania, zawodowa misja. Czy potrafimy to docenić?
Bezpieczeństwo i higiena pracy to podstawa każdego zawodu. Pierwsze szkolenie, jakie przechodzimy w nowym miejscu zatrudnienia, dotyczy właśnie obowiązujących zasad bhp. A jakie reguły obowiązują w czasie epidemii? Znamy je już chyba wszyscy. Plakaty, spoty reklamowe, dżingle przypominające o konieczności noszenia maseczek, myciu rąk mydłem, dezynfekcji, kichaniu w łokieć, zachowaniu bezpiecznej odległości, etc. – powtarzane jak mantra mamy już wyryte w świadomości. I dobrze.
W przypadku szpitali maseczka i płyn dezynfekujący to jednak za mało. Odstęp 2 m też nie wchodzi w grę, bo jak zmienić opatrunek, wykonać wkłucie czy poważniejszy zabieg? Personel medyczny potrzebuje specjalistycznej ochrony. Na pytanie, dlaczego tak ważna jest izolacja i najwyższe środki ostrożności, odpowiada prof. Adam Kobayashi z Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu:
– Wiemy, że jest to choroba, która przebiega podstępnie, ale nie wiemy jeszcze do końca, co to jest za choroba. To prawdopodobnie nie jest zwykłe wirusowe zapalenie płuc. Myślę, że jeszcze dużo, dużo czasu minie, zanim dokładnie poznamy patofizjologię tej choroby – wyjaśnia profesor1.
Pomocne testy
Kontakt z zarażonym pacjentem to bardzo duże prawdopodobieństwo transmisji wirusa. Dlatego od początku epidemii ratownicy medyczni apelują, by ich nie okłamywać. Oni jako pierwsi mają kontakt z zakażonym. Powstała nawet akcja #niekłammedyka, by zapobiec paraliżowi placówek. Niestety, mimo apeli, w trzeciej dekadzie kwietnia w warszawskiej stacji pogotowia na kwarantannie przebywało aż 80 osób. Skutek? W niedzielę 19 kwietnia z systemu ratownictwa musiało być wyłączonych aż 10 załóg. Dla medyków i ich rodzin to dodatkowy stres, dla zarządzających – problem z zapewnieniem pełnego składu zespołów ratowniczych.
– To był czarny weekend w historii naszego pogotowia w czasie epidemii. U pięciu osób potwierdzono obecność koronawirusa. Troje to pracownicy medyczni, pozostali to pracownicy techniczni – przyznaje Karol Bielski, dyrektor warszawskiego „Meditransu”. – Zatrudniamy 1500 osób, które obsługują nie tylko Warszawę, ale także okoliczne powiaty. Działa w sumie 80 wyjazdowych zespołów ratownictwa medycznego, stacjonujących w 36 punktach. W ciągu jednego dnia podejmują około 100 interwencji związanych z SARS-CoV-2.
Dlatego bardzo ważne jest, aby służby medyczne miały zapewniony dostęp do testów wykrywających obecność patogenu. Nadzieję dawała poprawka senatu do tarczy antykryzysowej 2.0. Zaproponowano w niej obowiązkowe testy na koronawirusa dla medyków, którzy często nieświadomie mogą być nosicielami choroby. Niestety, sejm tę poprawkę odrzucił. Swojego niezadowolenia z tej decyzji nie kryła Lucyna Kęsicka, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Medycznego w Płocku:
– Dla nas, dla ratowników, testy są bardzo ważne. Nieraz zdarza się, że ratownik jedzie do pacjenta bez kombinezonu, bo pacjent nie ma objawów, a dopiero w szpitalu okazuje się, że jest nosicielem. Zanim jednak to zostanie ustalone, ratownik – nieświadomy zagrożenia – może zarażać innych chorych lub kolegów z zespołu. Gdyby taki test można było wykonywać przynajmniej raz w tygodniu, moglibyśmy w znacznym stopniu ograniczyć transmisję wirusa, a przecież o to nam wszystkim chodzi – zaznacza szefowa płockiego pogotowia.
Na szczęście przygotowania do walki z COVID-19 samorząd Mazowsza rozpoczął zanim wirus dotarł do Polski.
– Już 21 lutego w odpowiedzi na naszą pilną prośbę podpisaliśmy z urzędem marszałkowskim umowę na zakup termocyklera do badań PCR. Pieniądze były praktycznie następnego dnia, a kilka dni później już robiliśmy testy na obecność patogenu. Gdyby nie błyskawiczna reakcja zarządu nie bylibyśmy w stanie przeprowadzać 120–140 testów na dobę – mówi Agnieszka Kujawa-Misiąg, dyrektor szpitala zakaźnego w Warszawie.
Sprzęt to jedno, potrzebne są jeszcze testy.
– Gdy tylko pojawiła się możliwość ich zakupu, natychmiast przystąpiliśmy do działania. Udało nam się wykupić 7 tys. sztuk. Połowa z nich już została wykonana. Dzięki temu jesteśmy w stanie skuteczniej kontrolować rozprzestrzenianie się i tłumić ogniska występowania – podkreśla marszałek Adam Struzik.
Zmęczenie, pot i łzy
Nad szpitalem na radomskim Józefowie także zawisły czarne chmury. Doszło tu bowiem do ponad 200 zakażeń, z czego większość dotyczyła personelu placówki. Na domiar złego walkę z COVID-19 przegrał zatrudniony tu fizjoterapeuta. Był prawdopodobnie pierwszą ofiarą koronawirusa w Polsce spośród kadry medycznej. Osierocił dwóch synów.
– Straciliśmy wspaniałego człowieka, świetnego fachowca i członka rodziny. Tej rodziny, którą tworzyliśmy z pracownikami. Każdy miał nadzieję, każdy się za niego modlił, ale niestety… – wspomina Andrzej Borsuk, terapeuta, współpracownik Roberta Skóry2.
Jaka była reakcja społeczeństwa? W sieci zawrzało, a na pracowników i zarządzających placówką wylała się fala hejtu. A przecież śmierć pacjentów, a zwłaszcza kolegi, nie pozostała bez wpływu na morale tych, którzy zostali przy łóżkach chorych.
– Nie godzę się z tym, by nasz szpital porównywać do Kosowa czy Syrii. Największym problemem w ciągu ostatnich dwóch, trzech tygodni było odnalezienie się i przystosowanie się do nowej rzeczywistości. Ale zrobiliśmy to. (…) Wiemy już, jak funkcjonować – mówiła w Radiu Plus Radom Dorota Chmiel, szefowa zespołu pielęgniarskiego Szpitalnego Oddziału Ratunkowego.
Dlaczego doszło do tak dużej liczby zakażeń?
– Od początku nie byliśmy wyznaczeni jako szpital zakaźny. Naszym zadaniem było zabezpieczyć zdrowotnie mieszkańców Radomia i okolic. Nie byliśmy przygotowani na to, że pacjenci z koronawirusem będą do nas trafiać. Wyznaczonym szpitalem jednoimiennym miał być i nadal jest szpital miejski i tam kierowane były wszystkie środki zaradcze – wyjaśnia profesor Kobayashi.
Mimo trudnej sytuacji w placówce, bez zakłóceń pracowały oddziały: kardiologii, chirurgii, położnictwa, pulmonologii, chirurgii dziecięcej, pediatrii, neurochirurgii. Te, które zawiesiły działalność, borykały się z brakiem kadry, która w tym czasie chorowała, przebywała na zwolnieniach lub w kwarantannie. Nie było też dużego odzewu na przymusowe skierowania do pracy wysyłane przez wojewodę. Od 27 kwietnia sytuacja wróciła do normy. Pracę wznowiły oddziały: wewnętrzny i neurologiczny, onkologiczny i ginekologiczno-położniczy, a w placówce od ponad tygodnia nie było już żadnego pacjenta zainfekowanego SARS-CoV-2.
Nieoceniona pomoc unijna
Walka z niewidzialnym wrogiem, czyli wirusem, do momentu wynalezienia skutecznego leku to przede wszystkim zminimalizowanie jego transmisji. Aby odnieść sukces, potrzebne są środki – zarówno bezpieczeństwa, jak i finansowe. Samorząd Mazowsza natychmiast uruchomił rezerwę budżetową, którą przeznaczył na zaspokojenie najpilniejszych potrzeb w walce z koronawirusem. Jako pierwszy z polskich regionów otrzymał zgodę na przesunięcie 150 mln zł na walkę z pandemią w ramach RPO WM. To dzięki tym decyzjom mazowieckie placówki już mogą korzystać ze sprzętu, testów, ale przede wszystkim różnego rodzaju materiałów ochrony osobistej – maseczek, gogli, rękawiczek i kombinezonów.
Stacje pogotowia w Ostrołęce, Płocku, Radomiu, Siedlcach i Warszawie otrzymały specjalne busy do przewozu osób zakażonych, niewymagających wsparcia ratowników medycznych. Pojazdy wyposażone są w osłonę kierowcy, oddzielającą przedział pasażerski oraz w łatwo zmywalną tapicerkę. Wszystko po to, aby zapewnić maksimum bezpieczeństwa zarówno kierowcy, jak i pacjentów.
– Dzięki dodatkowemu samochodowi zwiększą się nasze możliwości operacyjne, w tym również te związane z walką z koronawirusem. Będziemy mogli pomagać większej liczbie potrzebujących – podkreśla dyrektor SPZOZ „Meditrans Ostrołęka” Mirosław Dąbkowski.
Inwestycje to efekt unijnego projektu „Zakup niezbędnego sprzętu oraz adaptacja pomieszczeń w związku z pojawieniem się koronawirusa SARS-CoV-2 na terenie województwa mazowieckiego”, który realizuje Samorząd Województwa Mazowieckiego.
Ze wsparcia skorzystał też m.in. Specjalistyczny Wojewódzki Szpital w Ciechanowie, który jest na pierwszej linii frontu w walce z pandemią koronawirusa na Północnym Mazowszu. Do placówki trafiły respiratory, które są teraz niezbędne.
Uznanie i hejt
Pierwsze dni walki z koronawirusem wzbudziły w społeczeństwie pozytywne odruchy. W geście podziękowania służbom medycznym biliśmy brawa, nazywaliśmy ich bohaterami, organizowaliśmy koncerty. Szybko jednak wyrazy uznania przycichły, ustępując miejsca gestom – delikatnie mówiąc – niechęci. W wielu miejscach Polski przerodziły się wręcz w piętnowanie i nienawiść. W mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się wpisy z przykładami takiego postępowania. Zdarzenia tego typu na łamach Gazety Wyborczej potwierdza także Damian Patecki, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy:
– Hejt na medyka? Mnie to nie dziwi. Ludzie potrzebują wroga, z którym można walczyć. Najpierw się nami zachwycali. Teraz za bardzo im się kojarzymy z koronawirusem. Klaskanie dla lekarzy i pielęgniarek się skończyło. Wciąż jeszcze szyją nam maseczki, dowożą jedzenie do szpitali i zbierają na fartuchy. Ale pojawia się też agresja3.
Na naszym mazowieckim podwórku na szczęście dobro wciąż jednak przeważa. Świadczą o tym gesty solidarności z osobami pracującymi w mazowieckich placówkach. Niemal codziennie na ich profilach Facebookowych pojawiają się informacje o otrzymanych darach i innych formach wdzięczności, zarówno od osób prywatnych, małych i średnich przedsiębiorców, ale także firm o zasięgu ogólnopolskim, fundacji, stowarzyszeń i samorządów.
Pozytywne informacje płyną także z Mazowieckiego Szpitala Bródnowskiego. Do placówki zgłosiło się ponad 20 sióstr zakonnych z różnych zgromadzeń, które w ramach wolontariatu zdecydowały się pomóc uzupełnić braki kadrowe spowodowane pandemią.
– Większość sióstr ma wykształcenie medyczne i doświadczenie zawodowe. Jest np. praktykująca psycholog, która ma jednocześnie duże doświadczenie pielęgniarskie. Jesteśmy więc niezwykle wdzięczni za otwartość i hojność serca osób konsekrowanych – zaznacza Piotr Gołaszewski, rzecznik prasowy placówki.
To budujące informacje, dające nadzieję, że solidarność i wzajemna bezinteresowna pomoc pozwoli przetrwać nawet największy kryzys.
Kto następny?
Zanim zatem zaczniemy oceniać czy krytykować, warto dobrze się zastanowić, aby nasz osąd nie okazał się pochopny. Nikt z nas przecież nie ma 100 proc. pewności, czy za chwilę sam nie będzie potrzebował pomocy. Zróbmy więc wszystko, aby miał nam jej kto udzielić. Potrzebne są zdrowy rozsądek, odpowiedzialność i empatia. Dbając o siebie wzajemnie, też pomagamy. Zwłaszcza że uzupełnianie braków w sprzęcie to tylko kropla w morzu potrzeb i oczekiwań. Do refleksji i myślenia niech skłonią nas słowa Jadwigi Gryziewskiej, oddziałowej SOR ze szpitala bródnowskiego:
– Nie jestem bohaterką, jestem pielęgniarką! Solidnie wykonuję swoją posługę na rzecz chorego Człowieka..., i Mojego Zespołu. Nie dzielcie się Państwo wirusem... Zostańcie w domach i pozwólcie nam pracować w normalnych strojach służbowych... Nie potrzebujemy oklasków, chcemy, abyście Państwo pomogli nam wrócić do normalności, nie ulegając wypadkom i innym zdarzeniom losowym. Pokażcie, że naprawdę jesteśmy dla Was ważni... W tych kombinezonach i zbliżających się wysokich temperaturach możemy nie dać rady...
1 Polsat „Wydarzenia i Opinie” z 21.04.2020.
2 UWAGA! TVN: Robert Skóra pierwszą ofiarą koronawirusa wśród medyków. Jak szpital w Radomiu stał się największym ogniskiem COVID-19 w Polsce, polskatimes.pl z 21.04.2020.
3 Agnieszka Urazińska, Rośnie hejt wobec medyków w czasie koronawirusa. Teraz to „łajza, co zarazę przenosi", wyborcza.pl z 18.04.2020.
Elżbieta Lanc, członek zarządu województwa mazowieckiego:
– Sytuacja pandemii jest dla nas swoistym testem odpowiedzialności i solidarności. Wszyscy musimy dbać zarówno o swoje bezpieczeństwo, jak i innych. Trzeba też pamiętać, że są grupy zawodowe, bez których bylibyśmy bezradni. To przede wszystkim medycy, którym za ich ciężką pracę powinniśmy odpłacać szczerą wdzięcznością i podziwem.
Dziękuję całej służbie zdrowia, ale też policji, wojsku, straży granicznej czy strażakom za ogrom pracy i poświęcenie. Cieszę się także, że jako samorząd, dzięki realizacji projektu unijnego, zyskaliśmy sprzęt usprawniający pracę medyków, zwiększający bezpieczeństwo pacjentów i przyspieszający ich diagnostykę w kierunku COVID-19.
Wsparcie samorządu Mazowsza w walce z COVID-19
Ponad 136 mln zł środków z UE samorząd Mazowsza już zaangażował m.in. na zakup sprzętu dla mazowieckich placówek.
Do szpitali codziennie dostarczane są kolejne partie sprzętu i środków ochrony osobistej.
Samorząd Mazowsza jako pierwszy polski region uruchomił środki unijne na walkę z koronawirusem w ramach projektu „Zakup niezbędnego sprzętu oraz adaptacja pomieszczeń w związku z pojawieniem się koronawirusa SARS-CoV-2 na terenie województwa mazowieckiego”. Projekt będzie realizowany do końca 2020 r., z możliwością przedłużenia, w zależności od rozwoju epidemii w kraju.
Do tej pory zawarto 79 umów (stan na 24 kwietnia br.), w ramach których zaangażowano ponad 82 proc. środków, czyli ponad 120 mln zł (umowy podpisane i w trakcie realizacji).
Co udało się już zrobić?
Zakupiono:
– ponad 3650 sztuk sprzętu specjalistycznego, w tym tomografy, aparaty RTG, respiratory, kardiomonitory, łóżka do intensywnego nadzoru, busy do przewozu osób zakażonych niewymagających opieki medycznej, termometry bezdotykowe czy pulsoksymetry
– ponad 6,5 mln sztuk środków ochrony osobistej, w tym maseczki, gogle, przyłbice, ochraniacze na buty, rękawiczki czy płyny do dezynfekcji osób i sprzętu.
Załatwiono:
– 7 tys. testów (wykonano już ponad 3,4 tys.) na obecność koronawirusa u personelu medycznego, który miał kontakt z osobami zarażonymi lub z podejrzeniem zarażenia. W tej sprawie samorząd Mazowsza podpisał umowę z ALAB laboratoria Sp. z o.o.
– 14 ton maseczek, gogli i przyłbic sprowadzono z Chin. To pierwsza z dwóch planowanych dostaw. Wartość zamówienia to ponad 16 mln zł.
Co trafiło już do szpitali?
Codziennie do mazowieckich szpitali trafia sprzęt specjalistyczny i środki ochrony osobistej. Do tej pory udało się przekazać:
– 611 sztuk sprzętu, w tym respiratory, aparaty RTG, termometry, urządzenia do dekontaminacji/zamgławiania/ozonowania
– ponad 770 tys. sztuk środków ochrony osobistej, w tym, maseczek, gogli, przyłbic, fartuchów, rękawiczek czy kombinezonów
– specjalne busy do przewozu osób zakażonych, niewymagających wsparcia ratowników medycznych (trafiły już do stacji pogotowia w Płocku, Ostrołęce, Radomiu, Siedlcach i Warszawie).
Liczba wyświetleń: 296
powrótSzanowni Państwo, jeżeli opublikowany artykuł nie jest prawidłowo odczytany przez czytnik ekranu, prosimy o przesłanie uwag do artykułu wraz z podaniem linka do informacji, której dotyczy pytanie. Postaramy się udostępnić bardziej czytelny plik.