Większość z nas, bo aż 80 proc., jest na bakier z aktywnością fizyczną. A przez to coraz bardziej narażamy się na różnorodne schorzenia (o tym w tekście Sezon na morsa). Sytuacja jest o tyle dramatyczna, że gdy już mamy problem ze zdrowiem, coraz trudniej nam uzyskać kompleksową, sprawną, fachową pomoc. Kolejki do lekarzy są coraz dłuższe, SOR-y pękają w szwach, badania mamy wyznaczane na odległe terminy, a czas ucieka… Dlaczego w rządowej kasie brakuje pieniędzy na nasze zdrowie, mimo że opłacamy składki? Dlaczego to samorządy mają zastanawiać się, jak ratować szpitale i płacić za ich utrzymanie, wykorzystując nasze środki, które powinny trafić na potrzebne nam inwestycje? Czy w efekcie nie jest tak, że to my – obywatele – płacimy podwójnie za system, który i tak nie działa? Samorządy i szpitale biją na alarm!

– Rząd jest na najlepszej drodze do „wykończenia” samorządów – w obszarze ochrony zdrowia pozostał nam już tylko krzyk rozpaczy – stawia diagnozę marszałek Adam Struzik (więcej w artykule Samorządy alarmują).

Być może ten wspólny apel trafi wreszcie do rządowych uszu i uświadomi, że – jak przekonują uczestnicy Kongresu Obywatelskiego – kiedy już ktoś trafi do polityki, powinien to traktować jako misję i służbę, a nie intratny zawód. Poczucie misji mają z pewnością nasi lokalni liderzy, którym nie brakuje pomysłów zmieniających oblicze mazowieckiej wsi. Korzystając z samorządowego wsparcia, realizują potrzebne projekty, zachęcają do aktywności i dają przykład, jak działać, by budować, a nie burzyć.          

Redakcja