Mazowsze serce Polski nr 4/19
Na kłopoty... Obermeyer
2019.04.16 11:10 , aktualizacja: 2019.04.16 12:09
Autor: Rozmawiała Małgorzata Wielechowska, Wprowadzenie: Małgorzata Wielechowska
Lekarze powinni leczyć, a nie szukać pieniędzy. A doświadczenie wykorzystywać z myślą o pacjentach. Medycyna to nie polityka. Tak twierdzi Paweł Obermeyer i ponad podziałami zgłasza pomysł dotyczący udarów.
Małgorzata Wielechowska: Radnym województwa mazowieckiego jest Pan już po raz czwarty.
Paweł Obermeyer: Tak, zasiedziałem się. Raz byłem wybrany z warszawskiej Pragi (w 2010 r.), a trzy – z powiatu płońskiego (w 2002 r., 2014 r. i 2018 r.). W międzyczasie byłem też m.in. radnym gminy Nowe Miasto, powiatu, wicestarostą, a także dyrektorem szpitala praskiego oraz płońskiego, którym ponownie zarządzam od 2016 r.
M.W.: Czym – Pana zdaniem – powinien się odznaczać dobry samorządowiec?
P.O.: Przede wszystkim dobrym kontaktem z ludźmi. Nie stwarzać barier i nie być tylko miłym samorządowcem, ale czymś się wykazać. Dobrze, jeśli praca w samorządzie łączy się z zawodową. Na ogół to się równolegle rozwija.
M.W.: Zwłaszcza, jeśli profesja jest szczególna, jak u Pana.
P.O.: Jestem samorządowcem, ale przede wszystkim lekarzem. Ten zawód to w ogóle raczej służba. Choć kojarzony jest z dochodowym biznesem, nie da się go dobrze wykonywać z przymusu czy wyłącznie dla pieniędzy. Szpital czy przychodnia nie są miejscami właściwymi do uprawiania polityki. Nie można klasyfikować pacjentów na tych, którzy mają takie czy inne poglądy, czy może wcale ich nie mają. Pacjent to pacjent, nie wyborca.
M.W.: Jednak w Pana wypadku praca zawodowa przekłada się w pewien sposób na sukcesy, powiedzmy polityczne.
P.O.: Uważam, że każdy sukces – jeśli chodzi o szeroko rozumiane społeczne poparcie – wiąże się z tym, jakim się jest człowiekiem, a nie od zawodowych czy politycznych zależności.
M.W.: Pan stawia na współpracę i kontakt z ludźmi?
P.O.: Zdecydowanie. Nie lubię sztucznych podziałów. A takich mamy sporo na politycznej scenie. W pracy zawodowej codziennie mam po kilka różnych interwencji. Przez te lata to już pewnie jakieś tysiące. Ludzie zgłaszają się z różnymi problemami, ja staram się rozmawiać i pomagać. Potem szybko o tym zapominam, ale jest mi bardzo miło, gdy po latach ktoś wspomina jakieś konkretne sytuacje.
M.W.: Ta prospołeczna filozofia przekłada się na Pana pracę samorządowo-menadżerską?
P.O.: Powiem więcej, bez prospołecznej postawy niewiele udałoby się zrobić. Wiadomo, że łatwo byłoby się podpisać pod każdym osiągnięciem, ale prawda jest taka, że za każdym z nich stoją otwarci na współpracę ludzie. To dzięki profesjonalnej kadrze udało się nam w płońskim szpitalu rozpocząć np. badania kliniczne. Gdybyśmy jej nie mieli, nie moglibyśmy tego projektu zrealizować (a dla powiatowej placówki to jest osiągnięcie).
M.W.: Co zatem jest najbardziej problematyczne? Dlaczego opieka zdrowotna ciągle „kuleje”?
P.O.: Niestety, chodzi o pieniądze. Kilka miliardów w skali roku rozwiązałoby problemy wszystkich szpitali. A NFZ na kraj ma około 500 mln zł... To nie są pieniądze, które wszystko pokryją. Bo oprócz podwyżek płac są podwyżki i energii, i wody… Żeby kadra pracowała, musi mieć zapewnione płynne wypłacanie poborów, a faktury też trzeba opłacić. Wiadomo, ile potrzeba, ale nikt nie chce tych pieniędzy dać.
M.W.: A jak radzą sobie mazowieckie szpitale?
P.O.: Jeżeli chodzi o szpitale nasze, wojewódzkie, podległe marszałkowi, to są dość dobrze zarządzane. Mają ogromne wsparcie samorządu województwa. Wielomilionowe nakłady na sprzęt i pomoc w re-strukturyzacji są od lat. Taki np. szpital w Dziekanowie, który planowano już kilka lat temu zamknąć, dziś nawet wynik finansowy ma dodatni – chyba jako jeden z nielicznych na Mazowszu w ogóle. Gdyby nie było pomocy organu założycielskiego, to szpitale by sobie nie poradziły. Nasze szpitale wojewódzkie działają naprawdę nieźle. Powiatowe borykają się z większymi problemami, zwłaszcza jeśli chodzi o sprzęt czy o wsparcie finansowe, bo powiaty są znacznie biedniejsze. Resortowe szpitale mają pomoc re-sortową. Ale nie powinno to tak wyglądać. Najlepiej, gdyby medycyna była częścią gospodarki. Wszystko byłoby rentowne. Mamy tysiące dobrych dyrektorów, menedżerów, a jeżeli nawet prywatne szpitale się zadłużają, to znaczy, że mechanizm nie działa. Sytuacja absurdalna.
M.W.: To pozostaje nam już tylko narzekać?
P.O.: Nie, wręcz przeciwnie! Trzeba działać, rozwijać się, szukać nowych rozwiązań.
M.W.: Stąd Pana pomysł dotyczący neurologii?
P.O.: Dostrzegłem możliwości, które warto wykorzystać, zwłaszcza że zapotrzebowanie jest ogromne.
M.W.: Na czym polega pomysł?
P.O.: Złożyłem propozycję, by powołać zespół ds. kompleksowego leczenia pacjentów po udarach w województwie mazowieckim. Udar jest w tej chwili jedną z częstszych przyczyn zgonów w Polsce i jed-nocześnie najczęstszą przyczyną kalectwa. Bardzo ważny jest czas udzielenia wsparcia – to tzw. okno terapeutyczne (około 4,5 godz.). Chodzi o to, żeby jak najszybciej spowodować ukrwienie obszaru niedokrwienia w mózgu. W tej chwili w większości placówek stosuje się zabieg trombolizy, po-legający na podaniu ogólnie preparatów, które zmniejszają krzepliwość krwi i tą metodą część udarów udaje się usunąć. A nam zależałoby na tym, żeby zabiegowo przez tętnicę wejść bezpośrednio do tych naczyń, które uległy zawałowi czy zamknięciu – to tzw. trombektomia mechaniczna.
M.W.: Jak program miałby działać na Mazowszu?
P.O.: W naszych wojewódzkich szpitalach (w Płocku, Ciechanowie, Ostrołęce, Siedlcach czy Radomiu) są oddziały udarowe. Jednak w większości nie przeprowadza się takich procedur. Warto więc te placówki odpowiednio wyposażyć i przeszkolić kadrę. Moglibyśmy włączyć też szpitale powiatowe, gdzie w tej chwili trafia duża część pacjentów (w płońskim mamy ponad 200 udarów mózgowych rocznie) – leczenie jest tu zachowawcze, objawowe, a nie przyczynowe. Gdyby się udało szybko zapewnić pacjentowi zabieg, to na pewno dużą część uratujemy i zrehabilitujemy. Warto uzupełnić pomysł rządowy, do którego włączono dwa ośrodki – w Grodzisku Mazowieckim i stołecznym Wojskowym Instytucie Medycznym.
Paweł Obermeyer
Jest specjalistą lekarzem medycyny rodzinnej, synem płońskich medyków. Uruchomił ośrodek zdrowia w Nowym Mieście, obecnie Zespół Ośrodków Opieki Zdrowotnej „Palium” prowadzi jego żona Agnieszka. Mają dwie córki, studentki – medycyny i psychologii. Uważa, że każdy lekarz powinien mieć praktykę w wyjątkowej szkole życia, jaką jest hospicjum domowe.
Ponad 19 mln zł – tyle pieniędzy przeznaczyli radni podczas marcowej sesji sejmiku na remonty i doposażenie szpitali
Liczba wyświetleń: 153
powrótSzanowni Państwo, jeżeli opublikowany artykuł nie jest prawidłowo odczytany przez czytnik ekranu, prosimy o przesłanie uwag do artykułu wraz z podaniem linka do informacji, której dotyczy pytanie. Postaramy się udostępnić bardziej czytelny plik.