Mazowsze serce Polski nr 6/18

Palmiry – najstraszniejsze dni

2018.06.12 06:50 , aktualizacja: 2018.06.12 15:15

Autor: Agnieszka Bogucka, Wprowadzenie: Agnieszka Bogucka

Widok na cmentarz, z rzędem murowanych identycznych krzyży. W tle pod lasem trzy duże krzyże Miejsce pamięci ofiar...

W grudniu 1939 r. po raz pierwszy samochody ze skazanymi na śmierć opuściły Warszawę. Jechały szosą na północ,w kierunku Modlina. Na 22. kilometrze szosy skręciły w lewo, w kierunku wsi Palmiry. Niemcy wybrali do masowych egzekucji tereny dawnej prochowni. Doły pod zbiorowe mogiły miały zwykle głębokość od 2,5  do 3 m, a ich długość osiągała około 30 m. Ich kopaniem zajmował się zazwyczaj oddział Arbeitsdienstu lub młodzież z Hitlerjugend.

 

Dawali fałszywą nadzieję

„Ofiary przywożono przeważnie z Pawiaka, niekiedy również z więzienia na Rakowieckiej w Warszawie. Transporty formowano zazwyczaj o świcie, pozostawiając ludziom złudzenie, że mają być wywiezieni do obozu koncentracyjnego. Pozwalano im zabrać ze sobą walizki, plecaki, worki z osobistymi rzeczami, paczki z żywnością, a niekiedy nawet dodatkowe porcje chleba na drogę. Zwracano więźniom częstokroć dokumenty osobiste i przedmioty złożone w depozycie więziennym. Uspokojonych w ten sposób skazańców ładowano do samochodów ciężarowych i wywożono. Dopiero gdy samochody skręcały w drogę polną, a potem wjeżdżały w las, rodziły się w więźniach podejrzenia. I w tym właśnie miejscu, na skraju lasu, wyrzucali z samochodów kartki, książeczki do nabożeństwa czy jakieś pamiątkowe drobiazgi, w nadziei, że naprowadzą kogoś w ten sposób na swe ślady”1 – czytamy w książce Władysława Bartoszewskiego.

 

Szczegóły tej okrutnej zbrodni są wstrząsające: „Auta zatrzymywały się w lesie w pobliżu polany. Więźniom kazano wysiadać, niekiedy krępowano im ręce i zawiązywano oczy. Nie zabierano jednak bagażu przywiezionego z więzienia ani też dokumentów i drobiazgów, jeśli je ma przy sobie, Żydom pozostawiano opaski z gwiazdą Syjonu, pracownikom sanitariatu opaski Czerwonego Krzyża na rękawach płaszczy czy ubrań. Niemcy prowadzili skazańców grupami na polanę i ustawiali tam nad samą krawędzią przygotowanego dołu, planowo, gęsto obok siebie, tak aby zaoszczędzić pracy zbierania i chowania zwłok. Pluton żandarmerii lub SS dokonywał egzekucji z broni maszynowej. Po salwie dobijano niektórych rannych pojedynczymi strzałami z pistoletów. Inni, żyjący jeszcze, ale nie dający już wyraźnych śladów życia, nie byli dobijani. Wypełnione doły Niemcy zakopywali, maskowali starannie mchem, igliwiem, a potem obsadzali polanę równomiernie młodymi sosenkami”2.

 

Śmierć Rataja i Kusocińskiego

Największa i najgłośniejsza ze wszystkich egzekucji przeprowadzonych w Palmirach odbyła się 20 i 21 czerwca 1940 r. Trzema transportami wywieziono wówczas na śmierć 358 więźniów Pawiaka. Wśród ofiar byli prawnicy, publicyści, przemysłowcy, ludzie ze świata sztuki i oficerowie. Znaleźli się też politycy: Maciej Rataj, działacz ludowy, marszałek Sejmu RP, Mieczysław Niedziałkowski, poseł na Sejm z ramienia PPS-u, oraz Jan Pohoski, przedwojenny wiceprezydent stolicy. Zginął tu także wybitny biegacz Janusz Kusociński, zdobywca złotego medalu igrzysk olimpijskich w Los Angeles w 1932 r., oraz Agnieszka Dowbor-Muśnicka3, córka przywódcy powstania wielkopolskiego – obydwoje aresztowani przez Gestapo za działalność konspiracyjną .

 

„W dniach egzekucji Niemcy zachowywali w rejonach straceń wszelkie środki ostrożności, aby nie przeniknął tam żaden niepowołany świadek. Patrolowali okolice polany, grupowali gdzie indziej lub nawet zwalniali z pracy robotników zatrudnionych przy rozbiórce bocznicy kolejowej. Mimo to ludność okoliczna, a szczególnie mieszkańcy wsi Palmiry i Pociecha, oraz pracownicy służby leśnej systematycznie podpatrywali Niemców i narażając życie, obserwowali przybycie na miejsce straceń niemal każdego transportu. W trakcie egzekucji świadkowie ukryci w lesie słyszeli jęki ofiar i odgłosy salw, niekiedy widzieli grupy skazańców prowadzonych z zawiązanymi oczami nad przygotowaną mogiła"4.

 

– Widziałem to z odległości jakichś 200 metrów. Jeden to był chyba oficer – stał na boku i słychać było, jak odliczał, potem padał strzał. Strzelało dwóch do jednego. Niemcy nie patrzyli czy jest żywy, czy nie. Człowiek wpadał do dołu, zasypywali, udeptywali ziemię. To był dół zamaskowany, jak zaszedłem tam, to nie wiem, czy mnie złudzenie, czy mnie strach przejął, bo zdawało mi się, że ta ziemia się ruszała i ktoś tam pod tą ziemią jakby stękał5 – wspominał Adam Herbański, gajowy z Palmir.

„Zaś po egzekucji, zazwyczaj najbliższej nocy, (…) pracownicy polskiej służby leśnej usiłowali oznaczyć miejsce zbrodni. (…) Gajowi nacinali w sposób sobie wiadomy pnie pobliskich drzew, wbijali w nie łuski karabinowe znalezione na miejscu kaźni, niektóre miejsca po prostu zapamiętywali”6.

 

Część ofiar bezimienna

Po zakończeniu wojny, w 1945 r., ekshumacji podjęły się Małgorzata Siwiec, Jadwiga Boryta-Nowakowska i Zofia Rybicka z Polskiego Czerwonego Krzyża.

– Jeden dzień był szczególnie ciężki – opowiadała jedna z nich. – Odkryto wtedy olbrzymią mogiłę, było w niej może ze 200 zwłok. To byłoby nie do wytrzymania, ale czułyśmy, że robimy to dla tych biednych zabitych ludzi. Prace ekshumacyjne prowadzone były bez jakichkolwiek funduszy – mówiła Jadwiga Boryta-Nowakowska5. – Aż nadszedł moment odkrycia mogiły Mieczysława Niedziałkowskiego i Macieja Rataja, wtedy dostaliśmy większy zastrzyk pieniędzy od Stronnictwa Ludowego i od PPS.

Prace ekshumacyjne w Palmirach zakończono 10 czerwca 1946 r. Na utworzonym w 1948 r. cmentarzu-mauzoleum spoczywają szczątki 2115 ofiar, ekshumowanych w Puszczy Kampinoskiej i w Lasach Chojnowskich. Nagrobków zidentyfikowanych osób jest 577, znanych jest też 485 nazwisk osób, o których wiadomo, że zginęły w Palmirach, ale ich ciał nie rozpoznano. Pozostałe ofiary pozostają bezimienne.


MIEJSCE PAMIĘCI PALMIRY

Dla godnego uczczenia ofiar rozstrzelań, na terenie, gdzie odbywały się egzekucje, zbudowano nowoczesne Muzeum – Miejsce Pamięci Palmiry. Środki na jego powstanie w dużej mierze pochodziły z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Mazowieckiego 2007–2013. Przy całkowitym koszcie 3,132 mln zł, dofinansowanie przyznane przez zarząd Mazowsza to aż 2,662 mln zł.

 

1 Władysław Bartoszewski „Palmiry”,
wyd. Książka i Wiedza, 1968.

2 Tamże.

3 Jej starsza siostra, Janina Lewandowska,
była podporucznikiem lotnictwa Wojska Polskiego, jedyną kobietą – ofiarą zbrodni katyńskiej.

4 Tamże.

5 Audycja Ireny Piłatowskiej „Palmiry”, Polskie Radio, 3 października 2002 r.

6 Władysław Bartoszewski „Palmiry”…

 

Liczba wyświetleń: 132

powrót

Szanowni Państwo, jeżeli opublikowany artykuł nie jest prawidłowo odczytany przez czytnik ekranu, prosimy o przesłanie uwag do artykułu wraz z podaniem linka do informacji, której dotyczy pytanie. Postaramy się udostępnić bardziej czytelny plik.