Mazowsze serce Polski nr 7-8/18

Wiersze Czytelników

2018.07.11 06:00 , aktualizacja: 2018.07.11 09:39

Autor: Agnieszka Bogucka, Wprowadzenie: Agnieszka Bogucka

Na drewnianym stole leży bukiet wrzosów i pusta kartka a na niej długopis Fot....
Zdjęcie mężczyzny w średnim wieku w garniturze i krawacie Andrzej Frącz Fot. arch....
Zdjęcie starszego mężczyzny w garniturze i krawacie siedzącego na fotelu przed biblioteczką Zdzisław Zembrzycki Fot....

Andrzej Frącz

Urodził się w Strzyżowie na Podkarpaciu, w rodzinie nauczycielskiej. Ukończył studia na Politechnice Warszawskiej. Z zawodu jest inżynierem telekomunikacji, a z zamiłowania muzykiem i fotografem. Od 1991 r. mieszka w Mrozach w powiecie mińskim. Tutaj tworzy i realizuje swoje pasje. Twórczością muzyczną i literacką zajmuje się od najmłodszych lat.

 

Drzew rozmowy

Kiedyś przypadkiem lecąc z Cegłowa,

Chciałem odpocząć, odzyskać siły,

Wtem usłyszałem trzaski gałęzi,

Drzewa do siebie coś tam mówiły.

 

Brzoza do dębu zaszeleściła:

Słuchaj staruszku, jaka nowina,

Wierzba się mądrzy i ciągle gada,

Że kiedyś będzie tu autostrada.

 

Szemrały świerki w Rudkowskim Lesie:

Słuchajcie bracia, wieść gminna niesie,

Z Mrozów do Rudki po szynach jedzie

Zielony tramwaj z koniem na przedzie.

 

Z oddali słychać szepty topoli:

Mają tu szkoły, kilka przedszkoli

I oczyszczalnię, sklepów gromadę,

Przepiękny zalew i promenadę.

 

Westchnęła cicho dzika olszyna,

Że uroczystość się rozpoczyna,

Że mnóstwo ludzi jest na stadionie

Śpiewy i tańce, ułani, konie...

 

Na to buńczucznie rzekła akacja:

Impreza w Mrozach? Też mi atrakcja!

Wszak to normalne, nawet gdy leje

Tam jest ciekawie, wciąż coś się dzieje.

 

Kiedyś kudłaty szczeniak zaszczekał,

Że w Mrozach mieści się Biblioteka,

A z dachu, leżąc, stary kot bury

Mruknął o Gminnym Centrum Kultury.

 

Mówią, że w Mrozach czas wolniej płynie,

Że lepiej tutaj niż w Kałuszynie,

Że zdrowo żyją sobie ludziska

I jest przyjaźnie dla środowiska.

 

W gardle mi zaschło, więc dla ochłody

Upiłem z Trytwy łyk czystej wody,

Dziób skrzydłem starłem i tak, jak stałem,

W stronę Grodziska poszybowałem.

 


Zdzisław Zembrzycki

Jest absolwentem Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Wydał sześć tomików wierszy: „Zmysłowość”, „Gorzko-Słodko”, „Wiersze z Butonierki”, „Przeminęło nie tylko żartem”, „Ziemskie Anioły”, „Co mi w duszy gra…”. Od trzech lat jest sołtysem we wsi Drążewo (gm. Sońsk).

 

Kamienne róże

W moim ogrodzie

kamienne róże,

zgaszona czerwień

nie mają ciepła.

Nasycone piękno –

połączone z chłodem.

 

Patrzy w szare niebo

nie oczekuje słońca,

różana melancholia.

Pochylam głowę

może szept jakiś?

Kamienne róże milczą.

 

 

Wędrowiec...

Idzie wspierając się na kiju

choć z laską byłoby dostojniej 

zaskoczony sytuacją –

nie sądził, że to już teraz…

 

Nie ma w sobie pokory

wzbiera w nim złość –

na niechcianą słabość

wreszcie na ten kij w garści.

 

Niemoc go upokarza –

cierpienie nie uszlachetnia,

widocznie nie otrzymał tej łaski

bo nie widzi w tym wzniosłości… 

 

Kij zwykły, jesionowy, sękaty

cel – przejść tysiąc metrów,

pod wiejską figurkę jak po jałmużnę

tam wyciąga rękę z prośbą o zdrowie.

 

Na mojej wsi…

Listopadową nocą chodzą

dusze w opłotkach zabłąkane,

błądzą też myśli bez oparcia –

odejdą z moich snów nad ranem.

 

Świtem ukryją się po dziuplach

wierzb stojących przy drodze, 

wiatr wśród gałęzi będzie straszył

żaden ptak usiąść tam nie może.

 

Dzień wstaje mgłami owinięty

z kominów dym nieśmiało smuży,

słońce się w chmurach zagubiło

nie widać jeszcze ruchu ludzi.

 

Zachęcamy mieszkańców Mazowsza do dzielenia się z Czytelnikami pisanymi przez siebie wierszami.
Swoje utwory wraz ze zdjęciem i krótką notką biograficzną prosimy przesyłać na adres e-mail:

Liczba wyświetleń: 168

powrót

Szanowni Państwo, jeżeli opublikowany artykuł nie jest prawidłowo odczytany przez czytnik ekranu, prosimy o przesłanie uwag do artykułu wraz z podaniem linka do informacji, której dotyczy pytanie. Postaramy się udostępnić bardziej czytelny plik.