Z serca Polski nr 10/17

Niewidoczny, śmiertelny wróg

2017.10.10 15:35 , aktualizacja: 2017.10.11 10:48
Autor: Rozmawiał Paweł Burlewicz, Wprowadzenie: Monika Gontarczyk
zdjęcie legitymacyjne Dr hab. inż. Artur Badyda

Dr hab. inż. Artur Badyda jest profesorem Politechniki Warszawskiej, gdzie kieruje Laboratorium Badań Fizycznych Środowiska. Jest jednym z najważniejszych polskich ekspertów badających zanieczyszczenie powietrza. Od lat ostrzega o wysokim poziomie zagrożenia zdrowia mieszkańców Mazowsza.

 

Powstaje uchwała antysmogowa Samorządu Województwa Mazowieckiego. Dlatego najważniejsze pytanie – naprawdę musimy wymienić te piece? Koszty będą duże, Co takiego zyskamy?

Przede wszystkim mówimy raczej o dwóch rodzajach kotłów, czyli urządzeń do podgrzewania wody. Chodzi o systemy hydrauliczne zapewniające ciepło w domach, a nie typowe piece kaflowe, których już zostało niewiele. Takie kotły spalają paliwo stałe. Nie jest nim drewno, bo tym raczej pali się okazjonalnie w kominku. Chodzi o różne rodzaje węgla.

 

Czyli trzeba przestać palić węglem?

Lepiej by było zamienić kocioł węglowy na zasilany gazem. Ideałem stałoby się ogrzewanie elektryczne z odnawialnych źródeł energii – siłowni wiatrowych, ogniw słonecznych czy pomp ciepła. Dzisiaj rzadko są one jedynym źródłem ciepła w naszych domach. Kto wie jednak, co przyniesie najbliższa przyszłość, bo technika idzie do przodu w imponującym tempie. Problemem nie jest tylko wybór węgla, ale kotły starego typu, zasypowe, do których na dobrą sprawę wrzuca się miał szuflą, jak do poczciwego kominka. Powodują one bardzo dużą emisję zanieczyszczeń, w tym bardzo niebezpiecznych dla zdrowia pyłów zawieszonych i wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych.

 

Nowocześniejsze piece nie mają tych wad?

Stare kotły mają niską sprawność energetyczną. Co to znaczy? Podczas pracy dochodzi w nich do sytuacji, gdy brakuje wystarczającej ilości tlenu, więc spalanie jest niecałkowite i niezupełne. Produktem pracy urządzenia nie są głównie nieszkodliwe woda i dwutlenek węgla (CO2), powstają też trujący tlenek węgla (CO), atakujące nasze płuca drobne pyły i wnikające także do krwi rakotwórcze wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA). W tym znany wszystkim, bo mierzony w stacjach monitoringu jakości powietrza – benzo(a)piren. Do kotłów wyższych klas – piątej, czy spełniających wymogi dyrektywy ecodesign (ekoprojekt) – po pierwsze nie wrzucimy paliwa gorszej jakości (np. mułu, miału węglowego), czy odpadów komunalnych, skutkujących wysoką emisją zanieczyszczeń. Po drugie – spali się on z dużo większą efektywnością, minimalizując emisję zanieczyszczeń.

 

Najlepiej zobrazują to liczby. Jaka jest różnica w poziomie trucia?

Olbrzymia – kilkadziesiąt razy wyższa. Choć to nadal urządzenia węglowe, emitują do 30 razy mniej zanieczyszczeń pyłowych i benzo(a)pirenu. To się wprost przekłada na jakość powietrza, którym oddychamy my, mieszkańcy Mazowsza.

 

10

papierosów zawiera
tyle trucizn, ile dziennie
wdychał warszawiak
w dniu największego nasilenia smogu.

9

m3 powietrza potrafi oczyścić w ciągu doby
jedna roślina. Z badań
NASA wynika, że skuteczne są m.in. popularne u nas: dracena, bluszcz Hedera, skrzydłokwiat i zielistka.

33

z 50 miejsc o największym stężeniu zanieczyszczeń
w Europie znajduje się
w Polsce.

Tymczasem wielu ludzi nie tylko pali w złych kotłach najgorszym paliwem, ale nawet wrzuca do paleniska śmieci. Nie zdają sobie sprawy z zagrożenia?

Niestety, tych zanieczyszczeń, które w największym stopniu wpływają na pogorszenie naszego zdrowia, po prostu nie widać. Czad jest bezbarwny i bezwonny. Stężenie pyłów zawieszonych (w dni najgorszego smogu) wpływa nieco na widzialność, przejrzystość powietrza. Ale znowu – to jest mieszanina różnych frakcji, których poziom jednocześnie wzrasta podczas smogu. Tych, które najmocniej szkodzą naszym organizmom – PM2,5 oraz PM10 – nie dostrzeżemy. Towarzyszą im jednak większe ziarna pyłu, powyżej 30 µm, które dopiero są widoczne dla ludzkiego oka. Mało kto jednak kojarzy je ze śmiertelnym zagrożeniem. Z niebezpiecznych dla życia ludzkiego substancji możemy tylko wyczuć – bo ich nazwa nie jest przypadkowa – węglowodory aromatyczne. Wie o tym każdy, kto w styczniowy dzień znalazł się w środku duszącego się od smogu miasta.

 

Każdy z nas narażony jest na te trucizny. Polska to czerwony, zapalny punkt na europejskiej mapie smogu. Wymiana kotłów to koszty, ale czy zdrowie nie powinno być dla nas cenniejsze?

To jest podstawowy argument, by przekonywać ludzi o konieczności wprowadzenia uchwały antysmogowej na Mazowszu, choć oczywiście oznacza ona dla wielu osób znaczące wydatki. Tyle że troska o zdrowie rzadko trafia do kogoś zanim zachoruje. Młody i krzepki człowiek bezpośrednio prawie nie odczuwa obecności smogu. Nawet osoby cierpiące na przewlekłe choroby dróg oddechowych czy krążenia mogą nie wiązać swoich cierpień z zanieczyszczeniem powietrza. Mimo że w oczywisty sposób objawy choroby u takich pacjentów nasilają się w trakcie epizodów smogowych, a szpitale są pełne ludzi, którym trzeba udzielić pomocy.

 

Smog dokucza najsilniej wtedy, gdy palimy w piecach, czyli zimą. To naturalny okres grypowy. Może nie powinniśmy łączyć chorób z zatruciem powietrza?

Wiele nowych badań – w tym nasze, polskie – pokazuje, że okresy częstszych zachorowań na infekcje górnych i dolnych dróg oddechowych i zmniejszenia odporności na inne choroby zakaźne nie przypadkiem przypadają w tym samym okresie co smog. To jedna z najważniejszych przyczyn pogorszenia stanu zdrowia!

 

Jak uświadomić ludziom, na co są narażeni?

Pokazywać liczbę 50 tys. osób rocznie przedwcześnie umierających w Polsce z tego powodu. To nie przypadkowe dane, ale dokładne analizy powstałe na zlecenie Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) i Europejskiej Agencji Środowiska (EEA). Zanieczyszczeniom powietrza można przypisać ok. 12 proc. wszystkich zgonów w naszym kraju. Wystarczy porównać je z liczbą osób ginących w wypadkach samochodowych, która nas słusznie przeraża – około 3,5 tys. osób rocznie. To różnica o rząd wielkości. Smog zabija dużo skuteczniej. A przecież nie możemy mówić tylko o ofiarach. Trzeba pamiętać o chorych i olbrzymich kosztach ich leczenia – zwiększeniu zużycia leków, licznych nieobecnościach w pracy, przeciążeniu oddziałów ratunkowych w szpitalach i innych placówek zdrowia.

 

Czego nam potrzeba poza uchwałą antysmogową?

Zdecydowanie programów uświadamiających zagrożenie. Nasze społeczeństwo jest absolutnie niewyedukowane w tej sprawie. Żeby ludzie zmienili złe zachowania, muszą wiedzieć, jaką cenę płacą za zanieczyszczone powietrze. Dopiero teraz rusza pierwszy ogólnopolski program edukacyjny,  w którym będę brał udział. Najwyższa pora.

Liczba wyświetleń: 145

powrót

Szanowni Państwo, jeżeli opublikowany artykuł nie jest prawidłowo odczytany przez czytnik ekranu, prosimy o przesłanie uwag do artykułu wraz z podaniem linka do informacji, której dotyczy pytanie. Postaramy się udostępnić bardziej czytelny plik.