Z serca Polski nr 10/17
Amerykański sen
2017.10.10 14:10 , aktualizacja: 2017.10.11 10:52
Autor: Agnieszka Bogucka, Wprowadzenie: Agnieszka Bogucka
W tym roku minęło 80 lat od śmierci Ryszarda Bolesławskiego, polskiego reżysera święcącego triumfy w czasie złotej ery Hollywood.
Urodził się 4 lutego 1889 r. w Dębowej Górze pod Płockiem, jednak dzieciństwo i młodość spędził w Odessie. Po śmierci ojca rodzinę utrzymywała matka, pracując jako modystka. Jako nastolatek Ryszard zetknął się ze środowiskiem teatrów amatorskich – przystąpił do klubu artystyczno-towarzyskiego, jednego z trzech, jakie prowadziła polska diaspora. „Dla młodego entuzjasty sceny była to szkoła dobra i wszechstronna, bo zapoznawała go z różnorodnym materiałem dramaturgicznym. Po kilkunastu przedstawieniach amatorskich Srzednicki (…) zapragnął innej przygody. Przyłączył się do jakiejś wędrownej zawodowej trupy rosyjskiej i grywał na prowincji przez trzy sezony”[1]. Wtedy też zdecydował się na przybranie scenicznego nazwiska Bolesławski, które brzmiało bardziej polsko, ale było też łatwiejsze do zapamiętania dla Rosjan. W czasie tej artystycznej włóczęgi, za czyjąś radą, podjął decyzję o wstąpieniu do Moskiewskiego Teatru Artystycznego (ros. Московский художественный театр, Moskowskij chudożestwiennyj tieatr, w skrócie MChT) założonego przez Władimira Niemirowicza-Danczenkę i Konstantego Stanisławskiego.
Pod skrzydłami legendy
W 1908 r. młody aktor-amator zdawał egzamin wstępny i, jako jeden ze 187 kandydatów, został przyjęty – oprócz niego dostały się jeszcze tylko dwie osoby! Pod skrzydłami mistrza robił błyskawiczne postępy, chłonąc i wykorzystując każdą krytykę czy pochwałę – metoda Stanisławskiego zreformowała sztukę aktorską i samą instytucję teatru[2]. Rok później zadebiutował rolą Bielajewa w „Miesiącu na wsi” Iwana Turgieniewa. W 1912 r. aktorzy przeszli do I Studia MChT, stworzonego przez Stanisławskiego z myślą o swoich młodych uczniach. Tutaj Bolesławski nie tylko mógł realizować się aktorsko, ale również reżysersko – krytycy byli zgodni, że udawało mu się bardzo dobrze poprowadzić aktorów. Po jakimś czasie zajął się również pracą pedagogiczną w macierzystym teatrze oraz prywatnej szkole aktorskiej jednego z kolegów. W latach 1914–1915 zadebiutował w filmie jako aktor oraz reżyser.
Kierunek zachód
Po Rewolucji Październikowej niemal cała kinematografia zaczęła służyć propagandowym potrzebom nowej władzy. Bolesławski rozpoczął współpracę z moskiewskim Kinokomitetem, pod którego skrzydłami nakręcił film-agitkę pt. „Chleb”, w którym również zagrał jedną z ról. „Podczas pracy nad »Chlebem« obsadził się w roli »wodza-idealisty«. Nie wygląda to na przypadek. Bolesławski nie był zwolennikiem rewolucji. Szczególnie tej, która po roku 1917 zaczęła reorganizować życie kulturalne. (…) przemyśliwał o opuszczeniu Rosji”. Słowo stało się ciałem. Gdy Polak przyszedł pożegnać się z ekipą MChaT-u, Stanisławski nie podał mu ręki – uznał jego decyzję za akt dezercji.
Na początku 1920 r., razem z grupą przyjaciół-aktorów, przedostał się do Polski, gdzie przez rok współpracował z Arnoldem Szyfmanem w Teatrze Polskim, aby rozpocząć kolejny etap wędrówki – celem był Berlin. „Warszawę opuścił z przekonaniem, że drzemie w nim wielka potencja twórcza, przede wszystkim reżyserska. (…) Na teatry niemieckie nie miał co liczyć, bo ani on nie znał niemieckiego, ani właściciele niemieckich zespołów nie znali jego nazwiska”. Podjął współpracę z rosyjskimi teatrami, które inaugurowały właśnie działalność w stolicy Niemiec. Sukces reżyserski był na tyle duży, że złożono mu propozycję pracy przy podobnych produkcjach, ale dalej na zachód – w Paryżu. Stamtąd Bolesławski mógł kierować się już tylko do Nowego Jorku. Na początku amerykańskiej przygody imał się różnych zajęć, aż do momentu, w którym tournée po Stanach ogłosił MChT ze Stanisławskim na czele. Z uwagi na swoją moskiewską przeszłość artystyczną, Polak znalazł zatrudnienie jako kierownik sceny w zespole przygotowującym teatr na przybycie gości. „Sezon z moskwiczanami dał Bolesławskiemu wiele. Po pierwsze umożliwił mu przedstawienie się nowojorskim teatrałom jako uczeń i jeden z najbliższych współpracowników Stanisławskiego. Po drugie dał szansę poznania kilku osobistości sceny i zascenia, co przydało się w przyszłości. Po trzecie wreszcie przyniósł Bolesławskiemu całkiem godziwy dochód, pozwalający swobodniej planować przyszłość”. Namaszczony przez mistrza, założył prywatną szkołę American Laboratory Theatre (ALT). Przez kilka lat zajęty był pracą ze studentami ALT, ale jednocześnie reżyserował na Broadwayu i brał udział w konferencjach branżowych.
Mekka filmowców
„W roku 1929, kiedy Bolesławski zaczynał karierę hollywoodzką, film (…) różnił się od wszystkiego, co reżyser znał z lat wcześniejszych”. Przez kilka lat pracował dla różnych wytwórni, aż w 1932 r. znalazł się na liście płac branżowego giganta Metro Goldwyn Meyer. Pisał scenariusze i reżyserował najpierw niewielkie obrazy, ale jego talent został szybko zauważony – powierzano mu do realizacji coraz większe projekty. W 1934 r., po ukończeniu prac nad „Szpiegiem nr 13”, został zakontraktowany do filmu „Malowana zasłona”, w którym główną rolę zagrała Greta Garbo, najjaśniejsza gwiazda ówczesnego Hollywood.
Nie było to dzieło wybitne, ale magia nazwiska słynnej aktorki była tak wielka, że obraz odniósł sukces kasowy. To wystarczyło, aby posypały się propozycje. Polak podjął się reżyserii tytułu „Clive of India” w barwach Twentieth Century Pictures. Premiera odbyła się w styczniu 1935 r. „Choć rok dopiero się zaczął, to film ten będzie poważnym kandydatem do tytułu jednego z najlepszych obrazów roku. (…) To dzieło świetne w każdej warstwie. (…) Prowadząc sceny miłosne i epizody wojskowe, Ryszard Bolesławski wykonał wartościową pracę i wysoko podniósł cenę swojej reżyserii” – pisał „Film Daily”.
Filmy Bolesławskiego jedenastokrotnie kandydowały do Oskara w najróżniejszych kategoriach. Jedyną statuetkę (za najlepsze zdjęcia) zdobył „Ogród Allaha”.
Następną była adaptacja „Nędzników” Wiktora Hugo, która odniosła spektakularny sukces zarówno artystyczny, jak i finansowy. Polak był na szczycie! Kolejno reżyserował: „Zapomnianego człowieka” (1935), „Metropolitan” (1935), „Trzech ojców chrzestnych” (1936), „Teodora robi karierę” (1936), „Ogród Allaha” (1936). Praca na planie tego ostatniego była wyjątkowo trudna: plenery pustyni Yuma (w południe temperatura dochodziła do 60˚C) oraz niechętna Polakowi odtwórczyni roli głównej Marlena Dietrich.
Macierzysta wytwórnia nie dawała mu odetchnąć. Zdarzało się, że pracował nad kilkoma różnymi projektami jednocześnie. „Na życie prywatne miał czasu niewiele. Cieszył się w domu synem, który właśnie skończył rok. Od czasu do czasu wracał do swojego hobby: stolarki”. W listopadzie 1936 r. rozpoczął zdjęcia do filmu „Koniec pani Cheyney”. Nie dokończył go jednak – zmarł 17 stycznia 1937 r.
na atak serca.
[1] Wszystkie cytaty pochodzą z książki Marka Kuleszy „Ryszard Bolesławski. Umrzeć w Hollywood”, PIW, Warszawa 1989.
[2] Metodą Stanisławskiego określa się zbiór reguł sztuki aktorskiej opracowanych przez rosyjskiego reżysera teatralnego Konstantego Stanisławskiego. Odkrywała ona nowe środki techniki aktorskiej oparte na realizmie psychologicznym postaci. Aktor miał czerpać z własnych przeżyć i obserwacji, reagować na grę partnera, być gotowym na improwizację.
Liczba wyświetleń: 102
powrótSzanowni Państwo, jeżeli opublikowany artykuł nie jest prawidłowo odczytany przez czytnik ekranu, prosimy o przesłanie uwag do artykułu wraz z podaniem linka do informacji, której dotyczy pytanie. Postaramy się udostępnić bardziej czytelny plik.